Amper stawia dopiero pierwsze kroki na drodze do trudnej strażackiej służby, polegającej na szukaniu ofiar katastrof. Z Jastrzębską Spółką Węglową łączy ją nie tylko profesja opiekuna, ale także Fundacja JSW, która dofinansowała jej zakup dla strażaków.
Wybór owczarka belgijskiego nie był przypadkowy, bo to rasa idealnie nadająca się na psich ratowników, a suczki lepiej współpracują i są bardziej oddane opiekunowi.
– Amper od razu zwróciła moją uwagę. Z całego miotu wyróżniała ją ciekawość i odwaga. Jestem górnikiem - elektrykiem, więc imię Amper nie jest kwestią przypadku – zauważa Kamil Igielski, strażacki opiekun i trener przyszłej ratowniczki. – Chyba dobrze wybrałem, bo psiak doskonale radzi sobie z pierwszymi treningami, a to ważne, bo pies ratownik musi szkolić się przez całą służbę. Najpierw, by zdobyć potrzebne umiejętności, a potem nieustająco je szlifować i za każdym razem potwierdzać egzaminami. Cały proces szkolenia prowadzony jest pod kierunkiem wykładowców i trenerów ze specjalnej szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu. Decydujące są pierwsze miesiące nauki, bo wtedy szczeniak przyswaja sobie umiejętności, które są podstawą dalszej nauki – dodaje. Ratownik i jego pies to coś więcej niż tylko zespół, którego celem jest ratowanie ludzkiego życia i zdrowia. By byli skuteczni, musi ich łączyć szczególna więź, którą buduje się na całkowitym zaufaniu. To dlatego Amper od razu zamieszkała w domu swojego opiekuna. – I tutaj czekały ją pierwsze wyzwania, bo musiała nauczyć się zgodnie żyć z trzema kotami mojej żony – uśmiecha się Kamil Igielski. Także domownicy musieli się nauczyć, że szczenię choć wygląda słodko, nie jest „kanapową przytulanką”, ale przyszłym ratownikiem.
Amper jest drugim psem ratowniczym Kamila. 7 – letnia labradorka Mila jest już na psiej emeryturze, którą spokojnie spędza w roli psa rodzinnego.
– Wraz z żoną i trójką dzieci mieszkamy w bloku wielorodzinnym, ale nikt z nas nie wyobraża sobie życia bez zwierząt. Także Amper po zakończeniu służby na pewno zostanie z nami. To członek naszej rodziny – zapewnia strażak. Pies ratownik to trudne wyzwanie, szczególnie dla strażaka ochotnika. Kamil swój czas musi dzielić miedzy rodziną, pracą w kopalni oraz szkoleniem i opieką nad psem. – Jeżeli ten rodzaj służby strażackiej nie jest twoją życiową pasją, nie dasz sobie rady. Najważniejsza jest systematyczność. Nie można sobie wziąć dnia wolnego od powierzonego psa. Od tego, jak uda mi się go wyszkolić zależeć będzie ludzkie życie. Podczas akcji pies nie może zawieść. Nie może się zdekoncentrować mimo, że pracuje w ekstremalnych warunkach np. podczas akcji na gruzowisku zawalonego budynku, w nieprawdopodobnym hałasie i zapyleniu. W miejscu do którego przeciętny człowiek bałby się zbliżyć, także pod ziemią. Dwa psy z naszej jednostki, kilka lat temu brały udział w akcji ratowniczej w mojej kopalni Zofiówka – podkreśla Kamil. Szkolenie czworonożnego ratownika wymaga kreatywności, bo pies uczy się przez zabawę. – Często łapię nie na tym, iż wracając z szychty obmyślam w głowie scenariusze kolejnych szkoleń. Muszę nauczyć ją koncentracji, pewności siebie i radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, jak chociażby agresywnym psem spotkanym na spacerze. Amper też musi wiedzieć, że zawsze może na mnie liczyć – wyjaśnia strażak.
Kamil pochodzi z górniczej rodziny. Do Ochotniczej Straży Pożarnej wstąpił jako pierwszy w familii. – Do wizyty w remizie namówił mnie kolega, który jest zawodowym strażakiem i tak już zostałem w służbie. Jedni chodzą na ryby, inni zbierają znaczki, a ja z moją Amper przygotowujemy się, by za kilkanaście miesięcy ruszyć na pomoc każdemu, kogo życie znajdzie się w niebezpieczeństwie – puentuje rozmowę druh Kamil Igielski, górnik z kopalni Zofiówka.
JS